czwartek, 29 stycznia 2015

Rozdział 4

***Jill***

Eddie spojrzał na mnie z taką mina że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

-Jill Mastrano Dragomir!

W tym momencie jak nigdy chciałam mieć umiejętność teleportowania się. I udało się... tak jakby.

Pierwszy raz udało mi się samodzielnie wejść do umysłu Adriana.
Był z Sydney na jakiejś imprezie, gdzie alkohol lał się strumieniami.
Zastanawiałam się po jaką cholere Sage tam jest, gdy nagle moje rozmyślania
 przerwał pocałunek alchemiczki i moroja. Byłam tak zdziwiona i zmęczona,
że tylko ramiona Eddiego ratowały mnie przed upadkiem.

***Eddie***

Zdąrzyłem wymówić jej imię i wiedziałem że już mnie nie słucha.
Była w umyśle Adriana a ja zastanawiałem się czy weszła do niego sama czy
Iwaszkow coś przeżywał. Moje myśli nie błądziły długo ponieważ Jill zachwiała
się i upadłaby gdybym jej nie złapał. Wystarczyło żebym się schylił a pocałowałbym ją.
Już miałem to zrobić gdy przypomniałem sobie że chodzę z Angeline żeby
oderwać się od takich właśnie myśli. Nasz związek nie ma szans, poza tym
księżniczka na pewno by mnie nie chciała.

***Jill***

Każda komórka mojego ciała krzyczała "pocałuj mnie!" ale tak się nie stało.
Eddie pomógł mi postawić się do pionu a ja wiedziałam że niestety muszę
jakoś wytłumaczyć ucieczkę.

-Dziękuje i przepraszam że tak się zachowałam, wiem że
to było bardzo nieodpowiedzialne ale...

-Nieodpowiedzialne!!!- krzyknął dampir- To był szczyt absurdu!
Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy, co dopiero by było gdyby Sydney się dowiedziała!

-Cześć Jill, co przeskrobałaś- spytał się Micah, cieszę sie że wybrał
akurat te droge dostania się do dormitorium, ratując mnie od na pewno
długiego monologu Eddiego.

-Och, nic takiego no wiesz takie przestrogi starszego
braciszka- odpowiedziałam- Dobranoc chłopcy!

I pognałam do swojego pokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz